Mam dylemat czy grzmieć czy się cieszyć, bo takie postępki traktowałabym bardzo surowo...ale właściwie to cały koszyk grzybów nie ucieszył mnie tak bardzo jak te dwa szklane pojemniczki :) Około 50 lat temu, może więcej ktoś musiał zaśmiecić las tym wysypiskiem, na które się natknęłam w ubiegłą niedzielę. Spod szczeciny wyglądała, inna niż dzisiejsze, nadszczerbiona butelka. Ruszyłam delikatnie, żeby się nie pokaleczyć i moim oczom ukazało się to cudo! :)
Oczywiście zdjęcie już w domowych warunkach zrobione.
Zapewne tę książkę, którą czytam autor pisał piórem maczając je w kałamarzu...
Buteleczka jest być może po jakichś lekach. Ma zagłębienie na etykietkę. Nie widziałam nigdy takich wcześniej, czyli wiekowa musi być :)
A bransoletkę zrobiłam ucząc młodsze pokolenia :)
Pozdrawiam
Uwielbiam takie starocie, ale juz lapie sie na tym, ze dosyc graciarni we wlasnym domu:)
OdpowiedzUsuńGratulacje, piekne sa:)
Niestety mam też ten problem, że zagracam, bo może się przyda...to farby, to pędzle, to papiery, to koraliki, to wełny, to materiały, to maszyna do szycia, to wyrzynarka , to dziurkacze, to serwetki i decoupaż, drewno patyk, papier ścierny włóczki...i to może dopiero połowa...a na dodatek profesja taka a nie inna... :)
Usuń...a to Ci grzyby :-))) śliczny kałamarz i śliczna buteleczka, serdecznie pozdrawiam Agniesiu, jeśli mnie jeszcze pamietasz....:-)))
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam :) pozdrawiam
UsuńOj, potrafią i to jeszcze jak! :)
OdpowiedzUsuń