...chciałam dawno dawno temu :) ale ze względu na mój kręgosłup, a może i nie tylko :) rodzice mi to delikatnie wyperswadowali :) ...bo to ciężka praca fizyczna, albo że z takim świadectwem do krawieckiej ?... więc poszłam do szkoły, po której mam pracę ciężką psychicznie! Czy lepiej ? nie wiem...
Ale dlaczego taki wpis? Otóż dlatego, że szyłam dzisiaj...na maszynie...woreczek :) na wymiankę styczniową w
Szufladzie w stylu retro :) Udało mi się być wylosowaną :)
Uszyłam! ale bez prucia się nie obeszło :) a i maszyna mnie niekoniecznie chce słuchać...Wymyśliłam sobie, że zastosuję ścieg bieliźniany ( ponieważ "owerloku" nie posiadam ) - uczyli mnie tego ściegu w podstawówce! Chyba nauczyli...tylko jeszcze trzeba przy szyciu myśleć! dlatego to prucie...ale efekt końcowy może być. Moja para z tej wymianki to Alergia - mam nadzieję, że jak to kobieta przeczyta, to się nie przestraszy :))) Z wiadomych względów zdjęcia na razie nie będzie. Pomyślałam, że muszę sobie też podobnych woreczków naszyć na różne rzeczy...
A tak przy okazji tego szycia przypominały mi się różne zabobony związane z szyciem :) , np., że między Świętami Bożego Narodzenia, a nowym rokiem nie można niczego starego szyć czy łatać, ponieważ zaszyje się zwierzakowi ( tu chodzi o wiejskie życie) jakiś otwór ( gębowy czy ten drugi) i ulęgnie się niepełnosprawne...albo, że jak krawcowa zostawiła fastrygę w nowo uszytym ubraniu, to nie jest zadowolona z zapłaty. Zawsze jak ukłułam się igłą, to mi mówili, że będę dobrą krawcową...a potem wymyślili, że to nie dla mnie zajęcie :) Zapewne jest takich więcej powiedzonek... Jak ktoś tu zabłądzi na mój blog i to przeczyta, to może się podobnymi, zasłyszanymi historiami podzieli :) Zapraszam :)
Pozdrawiam,
A